Tym razem żaba po polsku przemówiła. Bo jakże inaczej gdy wałbrzyska publiczność wybrzeża Biscarrosse polską mową napełniła.
Na trybunach zasiedli Janina i Tadeusz. Co widzą ? Atlantyk aż do Bostonu, plaże jak aerodromy, fale dla szaleńców. A nam tu tak dobrze stopami w piasku ciepłym.
Balonem z Paryża do Biscarrosse przyleciała. Na polską zupę w Atlantyku dekorze. Bo gdzie lepsza zupa niż ta od teściowej nawet gdy fanem zup się nie jest.
Nawet jak spadniesz to do wody tylko. A woda jaka ? Stopy powiedzą. Więc warto się unieść by stopy uwolnić a myśli wiatrem wygładzić.
Ponoć życie z wody wyszło. Skąd woda się wzięła ? Niby z nieba spadła. Czy ktoś w to uwierzy ... bo gdy natrysk biorę woda z rury spada. Nie pytam skąd ta rura.
Dumny ze swej olimpijskiej formy, René, rzadko na plaży się pojawia. Na koniu to możliwe, na rowerze trudniej by Janine powitać i do zdjęcia pozować
Dwa domy bliźniacze wyzwanie morzu dały. Morskim nawałnicom się ostać i nie zejść do morza by sterczeć z piasku jak bunkry germańskie.
W tych falach to jak w pralce. Niczym chiński masaż. Fale rozbierają - po co się ubierać ... Posejdon bez majtek się kąpał. I jak on to robił ?
Eve i Louis czarujący właściciele restauracji la Bodeguita Del Sango, sąsiedzi i przyjaciele - piękni ludzie i pięknym uśmiechem tu w towarzystwie rodziców.
Nie do nieba bo w niebie. Biscarrosse Plage tak urokliwe - po co dalej szukać. Nawet ławka niezwykłą się zdaje gdy oczy wszystkich na Eve są zwrócone.
Niby ułatwia a komplikuje. Gadżety tak skomplikowane że głowa boli. Nobla dla tego kto koło nam stworzył a czy komputer karą boską tylko ?
Sardynki z grila to przysmak wielki choć trzy dni zapach w ogródku ostaje. Podniebienie głaska i nozdrza nam drażni a jakie wino Tadeusz poda ?
Jakie jest życie miejskiego kota gdy jest on na wsi ? Ptaki przegania, trawą się syci, jaszczurki goni, a nocą nawet motyle łapie. Też do sąsiadki - na pagaduszki - gdy zaproszony tylko.
Gdy na tereny niedozwolone wlazła, pies ją przegonił. Drzewo schronieniem, lecz jak zejść z niego ?
Drabina a z nią dwóch strażaków naprędce. Tadeusz i Zbyszek ekipę tworzą. Janina scenę całą filmuje. A kot ... hmm ... miałczy.
Coś przyciąć tylko. Pnie to innym razem. Teraz tylko badyl by uszkodzony leżak jak inwalidę podeprzeć.
Deszczówka zbawieniem gdy pora sucha. Przy dobrym deszczu trzy kontenery nocą się napełnią. Krzewy i kwiaty ogród zielenią przyzdobią.
Gdy miast tv las sosnowy przed nosem czego więcej by stopy błogością napełnić. Kawa zapachem że nawet lektury nie trzeba. Ot tak w bezruchu ... sobie pozostać.
Miasto wspomnień. Pobytów wiele. Spacery po molach i nabrzeżach zatoki Bassin d'Arcachon. Na wydmę Pyla wielka wspinaczka. I ten Atlantyk bez końca, bez końca ...
Uczennica z instruktorem. Czy roli wymiana. Każdy od każdego czegoś się nauczy. Czasem razem nawet gdy grunt jest niepewny. Bo ten kto wie wszystko, czy jest on potrzebny ?
Pogoda duszy to ciało z uśmiechem. Komplementarność obojga. Jedno drugie do przodu podciąga gdy któreś z nich w tyle pół kroku zostaje.
Na starym rowerze po ścieżkach wyboistych. Gdy każdy kamień na tyłku da się odczuć. Uroki podróży tych małych lecz dużych ...
Jak jaszczur się grzeje. To nie okopy i alertu nie będzie. Niech grzeje. Niech rozleniwia to słońce sierpniowe.
A nawet grali w jednej drużynie. Nie piłka nożna ale siatkówka. Onegdaj senior z juniorem a teraz obaj seniorzy.
Paryż powitał Łukiem Triumfalnym. Champs Elysées na spacer wołały. To jak zwycięstwo. Wałbrzych już blisko ...